I came to see the light
in my best friend
You seemed as happy as you'd ever been
My chance of being open was broken
And now you're Mrs. him
You seemed as happy as you'd ever been
My chance of being open was broken
And now you're Mrs. him
***
Daniel nie mógł wyjść z podziwu dla wyobraźni swoich fanek. Gdyby jego prawdziwe życie było choć w części tak barwne jak historie, którym poświęcił niemalże całą noc, gimnastykując na różne sposoby swoją zdrową rękę, być może mógłby sobie pozwolić na coś więcej aniżeli wędkowanie w Meksyku z Fannemelem. Niestety, nigdy nie uderzył żadnej fanki nartami, nigdy nie nawiązał „zakazanej” znajomości z Austriaczką, a Norweski Związek Narciarski nie miał w zwyczaju zatrudniać nastoletnich fizjoterapeutek. Z nastoletnią fizjoterapeutką wiązała się właśnie pierwsza historia, w której Daniel dostał główną rolę. Pierwsze życie dzielił bowiem z niejaką Astrid Johansen, która jakimś absolutnym cudem trafiła do ich drużyny. Samą Astrid Daniel dzielił ze swoim najlepszym przyjacielem, czego jego fikcyjne „ja” nie było świadome przez długie miesiące.
Obsługiwanie
telefonu jedną ręką było bardzo kłopotliwe, toteż nic dziwnego, że wypadł on z
dłoni Daniela, kiedy ktoś niespodziewanie wszedł do jego sali. Urządzanie
szurnęło po podłodze i zatrzymało się na stopach Fannemela, który okazał się
sprawcą tego małego zamieszania. Anders spojrzał z politowaniem na zaistniałą
sytuację i schylił się po sponiewierany telefon. Zanim jednak oddał go Danielowi, wyciągnął ze
swojego plecaka coś… dziwnego, a wyraz jego twarzy mówił, że właśnie został
samozwańczym bohaterem.
-
Tak myślałem, że ciężko ci będzie obsługiwać telefon jedną ręką, więc mam coś
dla ciebie.
Zanim
Tande zdążył jakkolwiek zareagować, Anders zaczął montować ten dziwny przyrząd
przy łóżku, przypadkowo uderzając Daniela w nos.
- Aua!
– krzyknął łapiąc się za niego jakby co najmniej otrzymał cios z prawego
sierpowego. - Złam mi jeszcze nos, a to cholerstwo będą ci chirurgicznie z dupy
wyciągać.
-
Obawiam się, że gdybyś w takim stanie chciał wykonać tyle gwałtownych ruchów
najpierw musieliby ci chirurgicznie amputować rękę – odparł Fannemel i
wyprostował się dumnie, oznajmiając: - Gotowe! – dla zwieńczenia efektu
umieścił na specjalnym uchwycie danielowy telefon.
- Co
to w ogóle jest? – spytał Daniel spoglądając ze złością na plastikowy kij,
który przed chwilą chciał zrobić mu krzywdę, a teraz więził w swoich sidłach
jego jedyne źródło rozrywki w tych przygnębiających czterech ścianach.
-
Uchwyt na telefon, co byś się nie musiał tak gimnastykować – odpowiedział
Anders i rozsiadł się na plastikowym krześle. - Nawet będziesz mógł sobie
selfie strzelić na snapa. A tak poza tym to co to za ton? Trochę wdzięczności!
-
Wybacz mi mój brak kultury. Obsługa telefonu stała się dzięki tobie tak łatwa,
że w ramach zadośćuczynienia ci poczytam.
Fannemel
wyczuł zagrożenie, więc podniósł się z krzesła i powoli skierował swoje kroki w
stronę wyjścia:
-
Nie no, luzik. Czytaj sobie sam, ja się będę zbierał, bo…
- Siedź
– rozkazał Tande, nie czekając nawet na zmyślone usprawiedliwienie Andersa. –
Zostaliśmy bohaterami literackimi, musisz tego posłuchać.
-
Chyba uszkodziłeś sobie nie tylko rękę, ale też mózg – stwierdził Anders, ale
mimo wszystko wysłuchał rozkazu przyjaciela i usiadł z powrotem na krześle. –
No, miejmy to już za sobą.
A więc Daniel rozpoczął czytanie:
„Padał
gęsty i nieprzyjemny deszcz. Ciężkie krople rozbijały się na błyszczącym
wilgocią asfalcie, inne tworzyły różnej wielkości kałuże, a jeszcze inne
wsiąkały w jej czerwony, wełniany sweter. Jednostajny szum wody sączącej się z
zachmurzonego szarego nieba…”
- Krótko
mówiąc „Padał deszcz, a ona nie miała ze
sobą parasola” – przerwał mu zniecierpliwiony Fannemel. – Darujmy sobie
szczegóły, okej?
- Wiedziałem,
że szybko cię wciągnie – odparł Tande i wedle życzenia przyjaciela, skrócił
nieco czytaną historię:
„19-letnia Astrid Johansen, studiująca na
pierwszym roku fizjoterapii została przyjęta do naszej kadry w ramach
studenckich praktyk. Jak dla mnie to kompletnie nieudany pomysł powierzać nasze
ponaciągane tyłki młodej dziewczynie, która po pierwsze – nigdy wcześniej
wysportowanego tyłka nie masowała, a po drugie… no. Jest młodą dziewczyną, po
prostu. A nasza drużyna składa się z samych facetów – w tym dwóch niewyżytych,
którzy nie mając stałej partnerki wykorzystują każdą możliwą okazję żeby
poruchać. Tak zostaliśmy przedstawieni Fannemel. Obdarto nas z godności” –
Tande zamilkł na moment, aby dodać swojej wypowiedzi nieco dramaturgii. W
ramach odpowiedzi uzyskał jedynie pełne politowania spojrzenie Andersa. Nie uzyskując
zrozumienia z jego strony, machnął ręką i przeszedł do ciągu dalszego:
„To był taki mały spoiler. Wracając do
treści tej historii to ja na miejscu Stoeckla wybrałbym kogoś bardziej
doświadczonego. Ale co ja mogłem powiedzieć? To co pokryło się z
rzeczywistością to żelazna zasada o nieomylności trenera. Alexander Stoeckl ma
zawsze rację. Jeśli jej nie ma to powtórz pierwsze zdanie. Albo przeczytaj mu
tą historię, w której pod koniec następuje moment, w którym nasz szanowny
trener dobrowolnie przyznaje się do popełnionego błędu.
Zanim ten moment nastąpił, w drużynie, za
jego plecami nastąpiła istna rewolucja. Wręcz rzeź. Z wyłącznym udziałem naszej
dwójki i niedoświadczonej fizjoterapeutki. Niedoświadczonej ani w zawodzie ani
w życiu, jak się okazało.
Zaczęło się niewinnie. Ciebie chyba akurat
nie było, nawet nie wiem dlaczego, bo autorka o tym nie wspomina. Alex
przedstawił nam nową członkini naszego sztabu i kazał nam być wobec niej miłym.
Kenny, Johann i cała reszta od razu zaczęła wchodzić jej do dupy, na co ona
reagowała tylko idiotycznym chichotem i kilkukrotnie powtarzała własne imię w
celu przedstawienia się.
A ja zaniemówiłem. Bo była piękna, jej
uśmiech sprawiał, że deszcz za oknem zdawał się cichnąć, a zza chmur wyglądało
słońce, które tylko ja byłem w stanie dostrzec swoimi zakochanymi oczami. Krótko
mówiąc, wjebałem się po same uszy.
Podszedłem do niej kiedy szum wokół jej
osoby ucichł i zostaliśmy w tym nieokreślonym przez autorkę pomieszczeniu sami.
- Cześć, jestem Daniel – powiedziałem, nieśmiało
wyciągając rękę w jej kierunku. Na co ona odpowiedziała mi tym pięknym
uśmiechem, który rzekomo rozjaśniał pogodę za oknem.
- Astrid – odpowiedziała, tak jakbym co
najmniej nie słyszał tego już jakieś pierdyliard razy i uścisnęła moją dłoń,
która zaczęła lekko drżeć z nerwów.
Tu nastąpiła krótka chwila, podczas której
wpatrywaliśmy się w siebie z napięciem. Każde z nas chciało coś powiedzieć, ale
oboje byliśmy zbyt przejęci, więc po prostu się do siebie uśmiechaliśmy. Czy to
był początek wielkiej miłości? Mógłby być, ale potem do pomieszczenia wparował
jakiś krasnal z krzywym nosem, który wszystko zepsuł. Tak, okazało się, że to
ty, Fannemel.”
- Pierdol się – przerwał Anders.
-
Sam się pierdol. Taka prawda.
„W momencie
kiedy wszedłeś do pokoju świat został ukazany z perspektywy bohaterki, która na
twój widok musiała chwycić się krzesła, przy którym stała żeby się nie
przewrócić. Krótko mówiąc: powaliłeś ją. Słuchaj uważnie, bo w prawdziwym życiu
nigdy ci się to nie uda.
Astrid zaczęła oddychać głębiej niż
dotychczas, mając nadzieję, że tego nie zauważymy. Całe szczęście byliśmy
pochłonięci rozmową na nieokreślony temat i nie byliśmy świadomi tego, że osoba
trzecia dusi się tuż pod naszym nosem.
- O, my się chyba jeszcze nie poznaliśmy –
oznajmiłeś błyskotliwie kiedy w końcu raczyłeś dostrzec jej obecność. – Anders
jestem.
W tym momencie nasza bohaterka zapowietrzyła
się jeszcze bardziej, a twoje imię zostało powtórzone w jej głowie
kilkukrotnie, bo tak jej się spodobało. Kompletnie nie rozumiem dlaczego, skoro
jeszcze rok temu mieliśmy w drużynie trzech Andersów. To bardzo przeciętne
imię. Niemniej jednak Astrid była wniebowzięta. Przez głowę przeszła jej nawet
myśl, że jeśli za ciebie wyjdzie to będziecie mieli takie same inicjały.
- Astrid – odpowiedziała z trudem łapiąc
powietrze.
- Astrid – powtórzyłeś głupkowato, a ona prawie dostała orgazmu słysząc swoje imię
z twoich ust. – Ładnie – dodałeś, po czym oznajmiłeś, że musisz lecieć i znowu
zostawiłeś nas samych.
A ja kompletnie nieświadomy tego co działo
się w jej głowie ucieszyłem się, że mogę porozmawiać z nią bez świadków własnej
kompromitacji. Bo z kolei tego, że mnie odrzuci byłem tak świadomy jak tego, że
nie opuszczę szpitala w ciągu najbliższych dwóch dni. No ale nie byłoby żadnej
historii, gdybym pozwolił by ta świadomość powstrzymała mnie przed podjęciem kolejnych
kroków.
A więc w dalszym ciągu robiłem z siebie
debila.
- Jesteście bliskimi przyjaciółmi? –
spytała, niby niewinnie, moja platoniczna ukochana.
- Tak. Jako jedyni single w drużynie lubimy
trzymać się razem – odparłem, ciesząc się jak debil, że przemyciłem w rozmowie
informację o swoim stanie cywilnym. Szkoda, że fikcyjny Daniel nie pomyślał, iż
mogło to zabrzmieć jak informacja o orientacji seksualnej. Astrid też nie
pomyślała w ten sposób. Nie potraktowała również tej wypowiedzi jako informację
o moim stanie cywilnym, a o Twoim, Fannemel. Tylko, że nie powiedziała tego na
głos, a uśmiech, którym mi odpowiedziała potraktowałem jako przyzwolenie do
dalszych działań.
Dni mijały, a nasza fizjoterapeutka robiła
wszystko oprócz tego co powinien robić fizjoterapeuta. Szczególnie upodobała
sobie ślinienie się do jednego z członków naszej drużyny, czyli ciebie oraz
picie kawy z jego najlepszym przyjacielem, czyli ze mną. Najczęściej na
balkonie w naszym hotelowym pokoju. Była zima, ale kto by się tym przejmował? Ach,
kawa oczywiście przygotowana przeze mnie, a jakże. Byłem pantoflarzem jeszcze
przed naszym wyimaginowanym ślubem.
- Gdzie podziewa się Anders?
- Kiedy wróci Anders?
- O, Anders. Może do nas dołączysz?
Te trzy pytania w różnej kolejności
przewijały się w niemalże każdej naszej rozmowie, a ja naiwny wiesz co
myślałem? Że to super, że chce mieć dobre relacje z moim kumplem. No zajebiście
po prostu. Zwłaszcza, że ciebie nie interesowały jakieś bliższe relacje z nią.
Wolałeś zabawiać się z przypadkowymi panienkami, bez zobowiązań.
I na takim jednym niezobowiązującym wyskoku
zostałeś przez nią przyłapany. To znaczy nie w akcji, oczywiście. Podczas tak
zwanej gry wstępnej na korytarzu. Potem zniknęliście jej z oczu za drzwiami
naszego pokoju, a ona z nieludzkim bólem w sercu poszła płakać do swojego
pokoju.
Dołączyłem do niej, bo gdzie miałem iść,
skoro nasz pokój chwilowo był miejscem wydarzeń niemoralnych? To znaczy, nie
poszedłem razem z nią ryczeć, w końcu nawet nie wiedziałem, że to aż tak na nią
wpłynęło. O tym, że płacze dowiedziałem się dopiero, gdy pozwoliła mi wejść do
swojego pokoju. Powód płaczu był mi oczywiście nieznany, dlatego przyjąłem jej
wytłumaczenie, iż umarł jej kot. Kto jak kto, ale ja śmierci kota nie
przyjąłbym obojętnie, toteż od razu zacząłem brać się za jej pocieszanie. Nawet
popłakałem się razem z nią, rozumiesz? Płakałem, bo zabawiałeś się w naszym
pokoju z jakąś laską. No ale myślałem, że to przez jej świętej pamięci kota,
więc nie upadłem jeszcze aż tak nisko.
Tak sobie siedzieliśmy w ciasnym uścisku, aż
koleżanka Astrid postanowiła wziąć sobie ode mnie to co ty wolałeś dawać tej
bezimiennej dziewczynie. Pocałowała mnie nagle i gwałtownie. Włosy wplotła w
moje włosy, aż szczerze się przestraszyłem, że chce mi je wyrwać. Pomyślałem
więc, że postanowiła iść na całość Tym bardziej, że chwilę później jej dłonie
wprosiły się pod mój sweter. Jestem tylko facetem, więc nie mogłem nie
skorzystać. Moje ręce także wkradły się pod jej koszulkę, a wtedy…
- Mam tego dość! – wrzasnęła w moim
kierunku, a ja, jak na pantoflarza przystało, niemalże się jej ukłoniłem i
czekałem na wybaczenie za to haniebne posunięcie. – Wszyscy jesteście tacy
sami! Zależy wam tylko na jednym!
- Ale... – podjąłem próbę wytłumaczenia się,
ale Astrid nie dała mi dojść do słowa.
- Mam tego dość! – powtórzyła. – Mam was
wszystkich dość! Wyjdź stąd! Wyjdź!
Darła się jak opętana. Nic dziwnego, że
opuściłem jej pokój w popłochu. W tym wypadku jestem sobie w stanie wybaczyć
swoją pantoflarską uległość.
Najciekawsze nastąpiło jednak dopiero potem.
A mianowicie nastąpiło Ga-Pa i impreza sylwestrowa, którą miałem zamiar niecnie
wykorzystać. Astrid wybaczyła mi mój haniebny występek, który sama sprowokowała
i znowu ze mną rozmawiała, a nawet dawała się chwytać za rękę. Poczyniliśmy
więc jakiś progres. Tajemnicą poliszynela był fakt, iż coś między nami jest.
Szkoda, że tylko ona wiedziała, że to „coś” jest bardzo jednostronne i tylko na
pokaz. Wystarczyło żebym zniknął gdzieś na moment, a ona już śliniła się do
ciebie. A raczej, tak dla odmiany, to ty się śliniłeś, bo byłeś pijany.
- Hej – powiedziałeś opierając się
nonszalancko o ścianę. – Powiedz mi proszę, czy nie bolą cię przypadkiem nogi?
- Trochę tak, a co?
- Bo cały czas chodzisz po mojej głowie!
Astrid poczuła wstyd, bo rzekomo przez
własną głupotę spaliła twój tekst. Moim zdaniem jeśli ktoś w tej sytuacji
wykazał się głupotą to ty, Fannemel. No bo żeby rwać panienki tekstami rodem z
Google? Okej, już tak na mnie nie patrz.
Nie ty, tylko twoja fikcyjna wersja.
- Jeśli chcesz, możemy stąd wyjść. Chętnie
wymasuję ci te bolące nóżki – odpowiedziałeś, a Astrid zachichotała jak
idiotka, po czym bezmyślnie poszła za tobą. Do naszego pokoju, a jakże. W celu
wiadomym. To jest po prostu nie do pomyślenia. Ja przez te długie miesiące
starałem się o jej względy, niczym wytresowany piesek i dostałem w zamian tylko
„Wszyscy jesteście tacy sami”, a ty wypiłeś trochę za dużo alkoholu,
powiedziałeś jej kilka idiotycznych komplementów i poleciała oddać ci swoją
cnotę. A opis tego zajścia jest tu tak dokładny, że autorka Greya mogłaby się
powstydzić…”
-
Daj przeczytać! – wypalił Fannemel, który nagle ożywił się niczym po spożyciu
mocnej, czarnej kawy.
-
Spadaj, żartowałem – odpowieadził Tande i kontynuował streszczanie historii:
„Następnego dnia nasza droga Astrid obudziła
się w takim nastroju jakby ją poprzedniego wieczora Schlierenzauer upił
RedBullem. Chyba byłoby dla niej lepiej, gdyby tak się stało, ale ona jeszcze
nie była tego świadoma. Widząc ciebie u swojego boku pomyślała więc, że
spotkała ją najlepsza rzecz pod słońcem.
- O kurwa. Tande mnie zabije – przywitałeś
ją tym jakże romantycznym stwierdzeniem, na co ona gwałtownie podniosła się do
pozycji siedzącej i zaczęło się robić dramatycznie:
- Ale ja nie jestem jego własnością! Chcę
być z tobą, nie z nim!
- Zwariowałaś? Najlepiej będzie jeśli on o
niczym się nie dowie, a my o tym zapomnimy.
- Ale ja nie chcę zapominać! – Tak jest. To
ten moment kłótni, w którym dziewczyna postanawia użyć argumentów ostatecznych,
a mianowicie – rozpłakać się. Niestety, przez swoje niedoświadczenie w
kłótniach damsko-męskich, Ty pozostałeś
niewzruszony. Chcąc poświęcić jej choć trochę uwagi postanowiłeś podać jej sweter, który poprzedniego wieczora tak
ochoczo z niej zrzuciłeś. Astrid, aby dodać nieco dramatyzmu swojemu wyjściu, wyrwała
ci go z ręki i nawet na siebie nie założyła. Wyszła na korytarz w samych
dżinsach i staniku. Cóż za niesamowity zbieg okoliczności, że tuż za drzwiami
stałem ja. Całe szczęście nie byłem aż tak głupi, żeby nie poskładać tego co
widziałem w jedną, logiczną całość.
- A ja się zastanawiałem gdzie nagle
zniknęłaś – prychnąłem. – Dziwnym trafem Fannemel też się gdzieś zapodział.
- Przepraszam cię, Daniel! – wyryczała
nagle, a ja – wbrew swojej pantoflarskiej naturze – wyminąłem ją i wszedłem do
naszego pokoju. Byłbym niesamowicie dumny ze swojej asertywności, gdyby nie
fakt, że za jej naiwność postanowiłem ukarać ciebie. Tak, dobrze myślisz.
Polała się krew. Ale tego, że złamałem Ci nos nikt nie zauważył, bo on zawsze
jest krzywy. Za to mój spadek formy, według opinii osób postronnych był efektem
dwudniowego kaca po sylwestrowym
melanżu”.
- Bo
tak było – Fannemel dorzucił trzy grosze do historii opowiadanej przez Daniela.
– To nie ja byłem zalany w trupa, tylko ty. I to ty bawiłeś się w podryw.
Problem w tym, że nie mamy w drużynie nastolatki, więc postanowiłeś poderwać
Toma, bo zmyliły cię jego dłuższe włosy.
-
Nie psuj autorce koncepcji, okej? – Tande zgromił wzrokiem swojego przyjaciela,
po czym wrócił do opowiadania historii:
„Wieści rozeszły się szybciej niż w
Internecie. Astrid popadła w takiego doła, że nie była w stanie wykonywać
swojej roboty, zupełnie tak, jakby dotychczas ją wykonywała. Ja boczyłem się na
ciebie niczym moja matka na mnie, kiedy wypuściłem naszego kota, a on nie
pojawił się w domu przez najbliższe 3 dni. Tobie było po prostu głupio, a nasz
konflikt tak zagęścił atmosferę w drużynie, że wszyscy skakali jak patałachy,
więc ostatecznie Słoweńcy sprzątnęli nam Puchar Narodów sprzed nosa.
Jak już wspomniałem na początku, taki stan
rzeczy doprowadził naszego trenera do ostateczności:
- Popełniłem błąd zatrudniając do sztabu
młodą dziewczynę – oznajmił błyskotliwie Stoeckl. – Powinienem był się
spodziewać, że nie wszyscy będziecie w stanie zapanować nad własnymi popędami.
I w ten oto sposób 19-letnia fizjoterapeutka
pożegnała się z naszym sztabem, a na jej miejsce podobno pojawił się jakiś
facet w podeszłym wieku. To wszystko nasza wina, Fannemel i nikt nie zamierzał
się kryć z obwinianiem nas za to, że tak się stało. Nie rozumiem jaki w tym
problem. Ja to byłbym wdzięczny za fizjoterapeutę-staruszka. Nie dość, że byłby
bardziej doświadczony w swoim fachu to jeszcze nie zabierałby nam tylu fanek co
Lars.
Zakończenie tej historii ma miejsce już na
początku kolejnego sezonu. Nasza była fizjoterapeutka postanowiła powspominać
swój dawną funkcję albo po prostu przyjrzeć się jak powinna ta praca wyglądać
by nie mylić już nadwyrężonych kolan z innymi częściami ciała. W każdym razie
zjawiła się podczas konkursu w Lillehammer i jakże dziwnym trafem wpadła na
mnie.
- Hej, Astrid – przywitałem się grzecznie,
wprawiając ją w zakłopotanie. Od razu dostrzegłem, że przyprowadziła koleżankę
i chwilę później obok nas zmaterializowałeś się ty, ale w przeciwieństwie do
mnie zauważyłeś tylko i wyłącznie tą koleżankę.
- Poznajcie moją przyjaciółkę, Katherinę –
oznajmiła nasza była fizjoterapeutka. Chciałem podać jej dłoń i się
przedstawić, ale znowu ty się musiałeś wtrącić.
- Cześć, Katherina. Jestem Anders.
Tym razem to dla ciebie wzeszło niewidoczne
dla innych słońce i to ty wjebałeś się po uszy. Ale twoja koleżanka
przynajmniej od początku była zainteresowana tylko tobą i obyło się bez rozlewu
krwi. Ja za to zawarłem rozejm z Astrid i wszyscy byliśmy zakochani i obrzydliwie
szczęśliwi. Podsumowując: śmiechom nie było końca i nikt nie potrafił zatrzymać
tej karuzeli śmiechu.”
Daniel
zakończył opowiadanie pełnej zwrotów akcji historii i spojrzał na Andersa,
czekając na jakąś reakcję z jego strony. Nastąpił jednak moment ciszy.
-
Mam traumę – oznajmił Fannemel po chwili. Opadł na krzesło i głęboko odetchnął,
jakby słuchanie tej historii nieludzko go zmęczyło, a po chwili namysłu dodał:
– Jeśli znajdziesz sobie dziewczynę to lepiej od razu przyprowadź ją do mnie z
koleżanką, oszczędźmy sobie takich cyrków.
-
Zapomnij, że kiedykolwiek przedstawię ci swoją dziewczynę.
- To
też jakiś plan. – Kiwnął głową z uznaniem i podniósł się do pozycji stojącej. -
Chyba będę się zbierał. Do zobaczenia innym razem.
-
Żartujesz? Mam jeszcze osiem historii w zanadrzu!
Anders
Fannemel wiedział już, że to będzie bardzo długi dzień.
________________________________
Ta historia to jest chyba
największy błąd mojego życia, ale skoro już ją zaczęłam i znalazło się grono
osób, które chcą ją czytać to kontynuuję. Jeśli ktoś po prologu liczył na coś
lepszego to przepraszam, ale chyba jestem trochę zbyt drętwa na pisanie
śmiesznych historii.
Nastoletnie fizjoterapeutki
często pojawiają się w skokowych fanfiction, więc wzięłam ten temat na pierwszy
ogień. Natomiast tą jakże bogatą fabułę wymyśliłam sama, inspirując się Internetami
oraz własnymi pseudoliterackimi początkami. Wszelkie podobieństwa do
istniejących w Internecie opowiadań są przypadkowe :)
Jaki błąd życia?! Jaka drętwa Ty! No wybacz, ale stanowczo się z tym nie zgadzam! Zriczałam się niesamowicie, toż to epickie. XDD
OdpowiedzUsuńSam pomysł ff w ff, taki pstryczek w nos wszystkich ałtorkowych i tym podobnym opowiadaniom, to mistrzostwo. W dodatku rozdział był megazabawny, biedny Tum podrywany przez Daniela, biedny nos fikcyjnego Fannemela. I to stwierdzenie o Larsie tak bardzo tró XDD
Serio, miałaś genialny pomysł na ten rozdział i już nie mogę się doczekać kolejnych części!
Buźka!
Skoro udało mi się rozśmieszyć kogoś jeszcze, oprócz nie do końca trzeźwej siebie to chyba faktycznie nie jest źle XD Dziękuję ślicznie za komentarz <3
UsuńOd prologu czekałam na rozdział i się doczekałam! I to jakiego hahaha. Koniecznie musisz kontynuować to opowiadanie bo smieszki są niemałe, a i oryginalności nie brak. Życzę dalszej weny
OdpowiedzUsuńGeniusz w genialnej formie ! ����
OdpowiedzUsuńHahahahahahahaha :D Jakie to jest fajne! :D
OdpowiedzUsuńWpakowałaś do tej historii całkowity zestaw wydarzeń, które szanujące się trzynastolatki wplatają w fabułę :P Fizjoterapeutka. Klasyka gatunku. Potem tysiąc pięćset sto dziewięćset zwrotów akcji, a na końcu na miejsce tej młodej, ponętnej dziewoi przychodzi stary facet. No i oczywiście wszyscy żyją długo i szczęśliwie. Bomba!
Już się nie mogę doczekać, co wymyślisz jako następne :D
buziak! :*
Haha, a ja już myślałam, że streściłaś nam jakieś opowiadanie, które gdzieś kiedyś czytałaś, bo kurde no... Ile już było tych fizjoterapeutek? Kto by to zliczył ;-)
OdpowiedzUsuńTo jest po prostu genialne :-) Nie, ja sie wcale nie wyśmiewam z tego, że pojawiają się opowiadania tego typu, jak to,które w taki zabawny sposób nam przedstawiłaś, bo pewnie moje wcale nie były i nie są lepsze. Choć fizjoterapeutek tam nie ma:-)
Ubawiłam się nieźle, czytając ten rozdział i nie wyobrażam sobie, żebyś mogła tego nie kontynuować. Toż to jest jakaś satyra na fan fiction o skoczkach i pewnie nie tylko o nich.
Życzę dużo weny. Oczywiście czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam!
Jeszcze raz napiszesz, że to twój błąd życia, a nwm co ci zrobię!^^ Przecież to jest cudo cudowne cudeńko cudeniek miło, że to dopiero początek^^
OdpowiedzUsuńHahah cudowny cięty język Daniela i cholerstwo Andersa.
Jezuuuuuuuuuuuuu, Anders, tak padał deszcz!
Masowanie sportowych tyłków.. Brzmi ciekawie xd
Kocham małe spojlerki xd
Hahahah Krasnal z krzywym nosem... No kochana zapamiętam to sb na przyszłość^^
Kobieto, ty po prostu rządzisz tym opowiadaniem, cudo!!!
Nie mogę przestać płakać ze śmiechu^^ Ja wiem, że wszyscy mylą Toma ze swoimi matkami, siostrami, dziewczynami, ale.. O matko xd
Wszyscy wjebali się po uszy i żyli długo i szczęśliwie.
To było genialne i mogę powtarzać to w nieskończoność!!!
Weny kochana i czekam na więcej^^
Buziaki ♥
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńCholerka, miesiąc minął zanim się do komentarza zebrałam. Typowe to już w sumie.
Ten pomysł jest naprawdę oryginalny i ciekawy, a do tego można się pośmiać, więc zdecydowanie powinnaś pisać dalej.
W sumie nie wiem jak to skomentować, bo to przecież tak ambitna i wstrząsająca historia, że Daniel powinien skłonić kogo trzeba, by nakręcili na jej podstawie norweskie "trudne sprawy"
Chociaż ja nie wiem czy to by było takie śmieszne, gdyby skoczkom zachciało się czytać opowiadania o sobie.
Także podziwiam za pomysł i wykonanie. Czekam na więcej.
To jest genialnie, MUSISZ kontynuować
OdpowiedzUsuńŚwietne, czekam na kolejny rozdział ❤❤
OdpowiedzUsuńTo jest cudowne!
OdpowiedzUsuńMasz super dar do pisania śmiesznych historii
uśmiałam się jak głupia czytając zwłaszcza tekst Fannemela "Mam traumę" :D :D
Uwielbiam i czekam na kolejne :)
W pracy się dziwnie na mnie patrzą ;)
100% dobre poczucie humoru. Dystans i cięty język. Świetne dzieło. No poprostu arcydzieło. Zakochałam się i zostaje na zawsze.Pisz więcej. Życzę weny i ciągłego poczucia humoru!
OdpowiedzUsuń*przepraszam za brak spacji. Podgląd mam kulawy jakiś.
Usuń