niedziela, 25 grudnia 2016

Życie drugie, czyli jak skończyliby Romeo i Julia w skokach narciarskich

Wir wollten nur reden
und jetzt liegst du hier
und ich lieg daneben
Reden, reden

***

Wszystko dzieje się na przełomie roku. Nie wiem którego i nie jestem w stanie się domyślić, gdyż sytuacja taka, jak ta przedstawiona w historii jeszcze nie miała miejsca (a jeśli ma się kiedyś zdarzyć to niech skończy się inaczej). W każdym razie – jak łatwo wydedukować – przełom roku to Turniej Czterech Skoczni, który rozpoczął się mroźnym i wietrznym konkursem w Oberstdorfie, a skoro konkurs był wietrzny to i skoki bywały różne, w zależności od wietrznego kaprysu. Taszczyłem ze sobą swoje narty, a w drodze na wyciąg towarzyszyły mi zawodne jęki publiczności i spikera, z czego wywnioskowałem, że wiatr był wyjątkowo wredny i psuł kibicom widowisko.
Aż w końcu, dosyć niespodziewanie rozległo się pełne radości wycie, a spiker zaczął szprechać z tak zawrotną szybkością, że chyba sam za sobą nie nadążał, a ja aż musiałem zobaczyć kto wywołał takie poruszenie i postanowił pokazać wiatrowi środkowy palec.
Odwróciłem się więc gwałtownie i...
AUA! - usłyszałem z drugiej strony. Zdążyłem tylko zauważyć twarz Krafta na telebimie, zanim powróciłem do poprzedniej pozycji (tym razem bez ofiar), by sprawdzić jaką szkodę wyrządziłem. Mój wzrok napotkał dziewczynę, która próbowała rozmasować bolące czoło Szybko poskładałem fakty w całość i doszedłem do wniosku, że została ofiarą nart, które dźwigałem na ramieniu.
O Jezu, przepraszam! – powiedziałem ze szczerą skruchą, choć tak naprawdę to nie wiem za co ten fikcyjny ja przepraszał? Po co się kręciła tam gdzie nie ma?
Nic się nie stało – odpowiedziała moja ofiara, a skutki mojego niezamierzonego ataku nagle zniknęły.”

– Jak ja kiedyś oberwałem z takim impetem nartami od Stjernena to wylądowałem w szpitalu ze wstrząśnieniem mózgu, ale co będę psuł romantyczny nastrój.
Tande zawył głośno ze śmiechu, za co Fannemel obrzucił go pełnym pogardy spojrzeniem.
– Co znowu?
– Biorąc pod uwagę różnicę wzrostu pomiędzy tobą, a Stjernenem, wydaje mi się, że mógłby on obracać tymi nartami jak śmigłem helikoptera i co najwyżej zniszczyłby ci fryzurę. Chociaż nie wiem czy coś jest w stanie zniszczyć ją jeszcze bardziej.

Koleżance nic się nie stało i dopiero gdy się w tym fakcie upewniłem, dostrzegłem, że ma ładne oczy. I w ogóle, że jest bardzo ładna. Następnie zauważyłem na jej głowie charakterystyczną czapkę z kolekcji Gregora Schlierenzauera i czar prysł.
Przynajmniej na tamten moment, bo inaczej nie byłoby historii.
Musiałem za długo wpatrywać się w jej czapkę, zanadto uzewnętrzniając swoje rozczarowanie jej skocznymi upodobaniami, bo nie zapytana o nic, wyjaśniła mi prędko:
- Jestem jego młodszą siostrą.- Dotknęła Schlierenzauerowych inicjałów na swojej czapce, aby podkreślić kogo ma na myśli.
Radość życia wróciła do mnie w mig, ale nie na długo, bo doszedłem do wniosku, że jest Austriaczką, a jak powszechnie wiadomo – Austria i Norwegia to odwieczni rywale. Nie tylko w sporcie, jak się później okazało, ale do tego momentu jeszcze dojdziemy.”

– Ja pierdolę, od kiedy jesteśmy z Austrią w jakimś śmiertelnym konflikcie? I od kiedy Schlierenzauer ma młodszą siostrę? Ostatnio miał tylko młodszego brata, a jeśli jakaś jego siostra przyszła w ostatnim czasie na świat to ten wasz związek chyba podchodzi pod pedofilię.
– Przestań mi przerywać czytanie swoją bezsensowną paplaniną. To jest fikcja, idioto.
– Z całym szacunkiem, ale to nie ja streszczam swojemu kumplowi jakieś dziwne twory internetu.
Daniel zignorował uwagę Andersa i przeszedł do dalszego ciągu historii.

Byłem rozdarty pomiędzy kiełkującym uczuciem do młodej Austriaczki, a obowiązkiem oddania konkursowego skoku. Chciałem z nią jeszcze pogadać, ale chciałem też skopać tyłek Kotu, który miał skakać ze mną w KO.
Mam na imię Daniel i zapamiętaj, proszę to imię, bo... chciałbym jeszcze kiedyś z tobą pogadać.
- A ja mam na imię Bianca i zapamiętaj to imię, bo będę trzymać za ciebie kciuki najmocniej ze wszystkich twoich fanek. I będę czekać na ciebie po konkursie tam – wskazała dłonią w stronę sklepiku dla kibiców. - Żebyś mógł jeszcze ze mną pogadać.
Urocze, prawda?
Bianca Schlierenzauer trzymała kciuki tak mocno, że pokazałem środkowy palec nie tylko wiatrowi i Kotu ale również tej wiewiórze z Austrii. Kraft, który wcześniej wywołał dziką euforię na Schattenbergschanze mógł sobie popatrzeć na moje plecy, a po drugiej serii również stanąć obok mnie na podium. Jestem pewien, że jego fryzura* skradła mi całe show, ale atencja publiki to nie wszystko. Złoty orzeł na szczęście patrzy tylko na punkty wywalczone w turniejowych konkursach.
Oto zostałem pierwszym liderem Turnieju Czterech Skoczni tamtego sezonu i czym prędzej chciałem podzielić się swoją radością z nowopoznaną koleżanką. Pobiegłem więc w umówione miejsce i... zamurowało mnie, kiedy zobaczyłem, że Kraft mnie uprzedził. Podszedł do pięknej siostry Schlierenzauera i mocno ją uściskał i choć jej twarz nie wyrażała zbyt wielkiego zadowolenia z tego powodu, poczułem się urażony i postanowiłem nigdy więcej się do niej nie odzywać.
Byłem gotów zaryzykować dla niej karierę, ale skoro woli Krafta to proszę bardzo. Jest tyle pięknych dziewczyn na świecie, czemu miałem brać się akurat za tą zakazaną?
Tak postanowiłem, ale po raz kolejny ktoś zrobił ze mnie okropnego pantoflarza i niemalże padłem przed nią na kolana, kiedy weszła mi w drogę w Ga-Pa.
Czekałam na ciebie w Oberstdorfie – oznajmiła, a na jej twarz wkradło się lekkie rozczarowanie. - Miałeś przyjść po konkursie.
Przyszedłem, ale byłaś zajęta – odparłem z wyrzutem, próbując zachować resztki asertywności.
Wyczuła o co mi chodzi. Ach, ten kobiecy szósty zmysł.
Nie przejmuj się Stefanem. On tylko... no wiesz. Leci na mnie. Ale to jest jednostronne uczucie.
Słyszałeś to? Kraft chciał sprzątnąć mi sprzed nosa nie tylko złotego orła, ale także dziewczynę. Jego szczurowata twarz chciała konkurować z moją. No porównaj to sobie.”

Fannemel spojrzał na poharataną po upadku twarz przyjaciela i zastanowił się jak delikatnie przedstawić mu swoją opinię.
– Na chwilę obecną to nawet Kraft jest od ciebie przystojniejszy – oznajmił, nie potrafiąc znaleźć łagodniejszego stwierdzenia.
– Od ciebie też. I to nie tylko na chwilę obecną – odparował Daniel.

Tym razem po wygranym konkursie, prawie spadłem z tego najwyższego stopnia podium, kiedy próbowałem wyprzedzić Krafta w drodze do Bianci. Bardzo nie podobało mi się to, że deptał mi po piętach zarówno w klasyfikacji turniejowej, jak i w walce o serce Schlierenzauerówny. Choć w jednej dziedzinie życia mógłby mi dać spokój. Dobrze, że chociaż w tym drugim przypadku wiedziałem, że zwycięstwo mam jak w banku, bo sama zainteresowana mnie o tym zapewniła. Szkoda, że nie zapewniła o tym Krafta, jakimś subtelnym „Spierdalaj”.
Całe szczęście Stefan był zbyt zajęty udzielaniem wywiadów i tym razem mogłem porozmawiać z Biancą na spokojnie. Znaleźliśmy miejsce z dala od ludzkich oczu, co by nikt nie dostrzegł tej zdrady narodu, której oboje dokonywaliśmy.
Nawet chwyciliśmy się za ręce, skandal!
Ale robienie rzeczy zakazanych dodaje swoistego dreszczyku emocji, a tego po dzikich bojach z Kraftem na skoczni na pewno mi brakowało.
- Następny konkurs jest w Innsbrucku – oznajmiła moja austriacka koleżanka, jakbym co najmniej nie żył skokami narciarskimi i nie znał kolejności konkursów Turnieju Czterech Skoczni. - Doskonale znam to miejsce, więc co byś powiedział, gdybym trochę cię po nim oprowadziła?
Moje fikcyjne „ja” było zachwycone, a ja osobiście uważam, że Innsbruck jest głupi, o! W Alpach też nie ma nic specjalnego. Jak powszechnie wiadomo Góry Skandynawskie są o wiele piękniejsze. Natomiast Bergisel to bezwzględne monstrum czyhające na śmierć skaczących z niej zawodników, a nie jedna z najpiękniejszych skoczni świata.”

- Ktoś tu ma ból dupy – stwierdził złośliwie Fannemel.
- Chyba ty.
- To nie ja wywinąłem orła na słynnej Bergisel. Nie podziwiałem też austriackich alp z perspektywy helikoptera transportującego mnie do szpitala.
– Czy możesz przestać mi przerywać, kiedy nie proszę cię o komentarz?

Nadszedł w końcu ten dzień, kiedy musieliśmy oddać skoki na krwiożerczej Bergisel. Może i tym razem nikogo nie zabiła ani w żaden sposób nie uszkodziła, ale za to zrobiła coś równie okropnego.
Pozwoliła Kraftowi wygrać.
Już czułem jego oddech na szyi, kiedy jeszcze bardziej zbliżył się do mnie w klasyfikacji i byłem przerażony perspektywą ostatniego konkursu, w którym wszystko miało się rozstrzygnąć.
Wszelkie złości i obawy zniknęły w tym samym momencie, w którym na horyzoncie pojawiła się Bianca.
Ten konkurs był nudny jak flaki z olejem. Wszystko się zmieniło, kiedy ty się pojawiłaś – wypaliłem niczym rasowy podrywacz.
Schlierenzauerówna zaburaczyła się lekko i oznajmiła, że też się cieszy, że mnie widzi.
Mam nadzieję, że pamiętasz o mojej propozycji z Ga-Pa?
Cały czas tylko na to czekam – odpowiedziałem nie przestając się uśmiechać.
Bianca zaburaczyła się mocniej i schowała się za swoimi długimi włosami, próbując ukryć rumieńce na swojej twarzy.
Odgarnąłem jej włosy za ucho, aby móc ją widzieć.
Ale ze mnie romantyk.
Mam jeszcze parę obowiązków tutaj, ale jeśli wymienimy się numerami telefonu to możemy się później zdzwonić.
Tak więc zrobiliśmy, po czym pożegnaliśmy się na moment. Ja poszedłem wypełnić obowiązki wobec mediów, a ona postanowiła zacząć przygotowywać brata do przyjęcia faktu, iż pokochała kogoś z norweskiej nacji:
- Gregor, co byś zrobił gdybym zaczęła spotykać się z Norwegiem? – spytała delikatnie.
- O nie! - oznajmił kategorycznie jej starszy brat. - Nawet nie chcę o tym słyszeć – dodał jakby co najmniej nie miał hopla na punkcie Norwegii i nie spędzał z nami więcej czasu niż z Kraftem i Hayböckiem.”

– Dziwisz mu się? Też bym się przeniósł do innej drużyny, jakbyś zaczął romansować z Gangnesem. Albo jakby w drużynie został tylko Bjøreng i Forfang wpatrzeni w swoje srajfony.
– Nie masz się czego obawiać. Nie zamierzam romansować z Gangnesem, ani nie zamierzam kończyć w najbliższym czasie kariery, zostawiając cię na pastwę Bjørenga, Forfanga i ich srajfonów.
– No naprawdę, od razu mi ulżyło.

Gregor kategorycznie zabronił siostrze zadawać się z Norwegami. Dlatego umówiliśmy się przy innsbruckim łuku triumfalnym, ponieważ na nastoletni bunt nigdy nie jest za późno. Nie pytaj mnie proszę, dlaczego jeszcze nie byliśmy w drodze na konkurs do Bischofshofen. Nie pamiętam czy kiedykolwiek mieliśmy pomiędzy Innsbruckiem, a Bischofshofen czas na zwiedzanie i potajemne, miłosne schadzki, ale pomińmy ten nieistotny fakt. W końcu to fikcja.
Obeszliśmy cały Innsbruck wzdłuż i wszerz, dzięki temu poznałem miejsca, o których nie miałem zielonego pojęcia. Wiedziałeś, że mają tam coś, zwane Złotym Dachem?”

– Ta – odparł Fannemel. - Stoi przy nim taka laska w strojnej kiecce, cała upierdolona srebrną farbą. Chyba udaje żywy posąg, albo coś. Rusza się tylko wtedy gdy wrzucisz jej pieniążek do koszyczka. Sprawdziłem czy rzuci dla mnie tą robotę jak wrzucę jej 50 euro, ale wykonała tylko jeden ruch. Czyli tak jak wtedy, gdy ktoś wrzucił jednego centa.
– Desperacja, poziom: ty.
– To był eksperyment społeczny! – usprawiedliwił się Fannemel.
– Tak jest. Kiedy odniesiesz porażkę w jakiejś dziedzinie życia, powiedz, że był to eksperyment społeczny.
Po tych słowach coś pacnęło go w ramię. Zabolało dosyć mocno, mimo że nie był to ciężki przedmiot.
– Moich laczków używasz przeciwko mnie?! - oburzył się Tande gdy spostrzegł narzędzie przemocy w rękach Fannemela.
– Ty stosujesz wobec mnie o wiele gorszy rodzaj przemocy – odpowiedział i opadł na krzesło, czekając na kolejne ciosy w postaci słów.

O dziwo, przyłapano nas dopiero w Bischofshofen po kwalifikacjach.
Które wygrałem.
A które odpuścił sobie Kraft.
Więc co, do jasnej cholery, robił on przy skoczni, kiedy obściskiwałem się z Schlierenzauerówną, chcąc w ten sposób podzielić się z nią radością z wygranych kwalifikacji?
Co tu się dzieje? – spytał, jakby nie miał oczu. Choć patrząc na jego włosy jest to wysoce prawdopodobne. Nie mógł sobie świadomie zrobić takiej krzywdy.
Odskoczyliśmy od siebie jak poparzeni, a Kraft niemalże zapłonął ze złości.
Bianca, jak możesz? – dopytywała wiewiórka kiedy w końcu dotarło do niej „co się dzieje”. – Niech no tylko powiem o wszystkim Gregorowi!
Stefan, zaczekaj! – Bianca próbowała go zatrzymać, ale nim się obejrzeliśmy, już go nie było.
Byliśmy skończeni.
Zawiadomiony o wszystkim Gregor oznajmił Kraftowi, że jest niewyżytym seksualnie mutantem z mózgiem wielkości ziarnka gorczycy (choć w przypadku wiewiórki, należałoby raczej mówić o orzeszku) czyhającym na dziewictwo jego siostry. Potem wyparł się jakoby kiedykolwiek mówił źle o Norwegach, a zakaz, który nałożył na siostrę był tylko żartem, bo koniec końców wszystko jest lepsze dla jego siostry niż wiewióra z tlenionymi kudłami.
Ale do nas żadna z tych informacji nie dotarła. Tkwiliśmy więc w przekonaniu, że nie wolno nam się ze sobą spotykać.
Jak już zdążyłeś zauważyć, Bianca jest całkiem niezła w buntowaniu się, więc tym razem to ja chciałem się zbuntować, mimo że na mnie nikt jawnie nie nałożył żadnego zakazu. Postanowiłem więc popełnić największy błąd swojego życia, choć moje fikcyjne „ja” uważało, że to najlepsze rozwiązanie sytuacji.
Czaisz sytuację? Kraft odpuścił kwalifikacje, które ja wygrałem, wiesz co się w związku z tym stało. Mieliśmy ze sobą rywalizować w pierwszej serii.
No właśnie – mieliśmy. To z pewnością byłaby pasjonująca walka, publiczność lubi takie rywalizacje. Ciekawe jak spodobał im się fakt, że tylko jeden zawodnik z tej pary pojawił się tego dnia na skoczni, rywalizując sam ze sobą.
Drugi natomiast pobijał rekord świata w ludzkiej głupocie i spierdolił ze swoją zakazaną ukochaną... nie mam pojęcia gdzie. Poświęcając tym samym triumf w Turnieju Czterech Skoczni.”

– Ale z ciebie idiota. Jak bardzo trzeba mieć nasrane w głowie, żeby tak bez walki oddać Kraftowi Turniej.
– Ale Kraft nie wygrał.
– Co za niesamowite zwroty akcji. Czyżby zdyskwalifikowali go za fryzurę?
– Gdyby za fryzurę istniały jakieś sankcje to ja z pewnością z automatu dostałbym tego złotego orła.
– Nie wątpię w to.

„– Na jaki rodzaj upośledzenia umysłowego cierpisz, Tande? – spytał Stöckl, gdy po północy wróciłem do hotelu niesiony skrzydłami miłości.
Jakieś wyjątkowo silne niedojebanie mózgowe – stwierdziłeś ty wyskakując nagle zza jego pleców.
Co ci w ogóle strzeliło do głowy?! Zmarnowałeś szansę na pierwszy od dziesięciu lat norweski triumf w Turnieju Czterech Skoczni, ty ciołku!
Niezwykle wyszukana obelga, muszę przyznać.
No ale wygrał twój rodak – powiedziałem, by jakoś go udobruchać. – Nie cieszysz się?
W odpowiedzi dostałem gazetą po głowie.
Nie cieszyłbym się nawet gdyby Kraft faktycznie wygrał. Boże, Tande. Jak ja mam cię teraz ukarać?
To Kraft nie wygrał? – spytałem, kompletnie ignorując fakt, iż trener planuje dla mnie jakąś surową karę. – Jak to?
Zdyskwalifikowali go w pierwszej serii, tak to. Stoch wygrał – wyjaśnił Alex, ale po chwili chwycił się za głowę, przypominając sobie o tym jak mocno nabroiłem. - Stoch wygrał, ale to miałeś być ty, idioto!
Nic by się nie stało, jakbyście mi pozwolili jawnie spotykać się z Biancą! - fuknąłem dramatycznie.
Kim, do diabła jest Bianca? I od kiedy to zabraniamy komukolwiek z kimkolwiek się spotykać?
Bianca to siostra Gregora Schlierenzauera, w której zakochał się Daniel i razem z nią ubzdurał sobie, że zostaną wygnani ze swoich krajów, jeśli ujawnią swoją miłość – wyjaśniłeś trenerowi, a ja zgromiłem cię wzrokiem, bo przecież byłem nieomylny i niczego sobie ubzdurałem. Takie były fakty. Sam Schlierenzauer to potwierdził, zabraniając siostrze spotykania się z Norwegiem. Co z tego, że to był tylko żart, którego Bianca nie zrozumiała?
Jesteś sportowcem, masz odnosić sukcesy, ale jesteś też człowiekiem i masz prawo do miłości. Nawet do Austriaczki. Ja pierdolę, kto ci nagadał takich głupot? Gdyby to była prawda to ja bym już dawno zawisł w miejscu którejś z chorągiewek do pomiaru prędkości wiatru. Miłość jest silniejsza niż konflikty, zapamiętaj to sobie.
I takim oto głębokim przemówieniem naszego szanownego trenera zakończyła się ta historia. Wszyscy żyli długo i szczęśliwie, a konflikt norwesko-austriacki został raz na zawsze pogrzebany, bo – jak to nasz trener zaznaczył – miłość jest silniejsza niż konflikty.”

– Ale kicha. Tak mi to przypomniało Romea i Julię, że liczyłem na jakieś dramatyczne samobójstwo z miłości, a nie na pitolenie Stöckla – powiedział Fannemel, nie kryjąc rozczarowania.
– Poświęcenie zwycięstwa w TCS jest gorsze niż śmierć – podsumował zwięźle Daniel i płynnie przeszedł do kolejnej historii.

*Właściwa akcja opowiadania ma miejsce latem, kiedy świat jest jeszcze nieświadomy apokalipsy, która dokona się na głowie Stefana Krafta, ale dostałam od dziewczyn zgodę na wyprzedzenie faktów.

______________________________

Twitter huczy od prognoz, że to Kraft wygra TCS, więc postanowiłam trochę uspokoić nastroje. No ale koniec końców niezbyt mi się ten rozdział podoba. Przy pierwszym rozdziale miałam trochę większy ubaw. Chciałam Was ładniej po tym Innsbrucku oprowadzić, ale to chyba nie jest dobre miejsce na to. Zrobię to innym razem, w jakichś fajniejszych okolicznościach niż parodia historii miłosnych.
O czym chciałybyście poczytać następnym razem? Mam jeszcze kilka pomysłów w zanadrzu, ale może podsuniecie mi coś na co jeszcze nie wpadłam? :P


PS Ja tam do Krafta nic nie mam, ale uważam, że jest stworzony do tego, żeby się z niego ponabijać :D