Wir
wollten nur reden
und
jetzt liegst du hier
und
ich lieg daneben
Reden,
reden
***
„Wszystko
dzieje się na przełomie roku. Nie wiem którego i nie jestem w
stanie się domyślić, gdyż sytuacja taka, jak ta przedstawiona w
historii jeszcze nie miała miejsca (a jeśli ma się kiedyś zdarzyć
to niech skończy się inaczej). W każdym razie – jak łatwo
wydedukować – przełom roku to Turniej Czterech Skoczni, który
rozpoczął się mroźnym i wietrznym konkursem w Oberstdorfie, a
skoro konkurs był wietrzny to i skoki bywały różne, w zależności
od wietrznego kaprysu. Taszczyłem ze sobą swoje narty, a w drodze
na wyciąg towarzyszyły mi zawodne jęki publiczności i spikera, z
czego wywnioskowałem, że wiatr był wyjątkowo wredny i psuł
kibicom widowisko.
Aż
w końcu, dosyć niespodziewanie rozległo się pełne radości
wycie, a spiker zaczął szprechać z tak zawrotną szybkością, że
chyba sam za sobą nie nadążał, a ja aż musiałem zobaczyć kto
wywołał takie poruszenie i postanowił pokazać wiatrowi środkowy
palec.
Odwróciłem
się więc gwałtownie i...
–
AUA! - usłyszałem z drugiej strony. Zdążyłem tylko zauważyć
twarz Krafta na telebimie, zanim powróciłem do poprzedniej pozycji
(tym razem bez ofiar), by sprawdzić jaką szkodę wyrządziłem. Mój
wzrok napotkał dziewczynę, która próbowała rozmasować bolące
czoło Szybko poskładałem fakty w całość i doszedłem do
wniosku, że została ofiarą nart, które dźwigałem na ramieniu.
– O
Jezu, przepraszam! – powiedziałem ze szczerą skruchą, choć tak
naprawdę to nie wiem za co ten fikcyjny ja przepraszał? Po co się
kręciła tam gdzie nie ma?
–
Nic się nie stało – odpowiedziała moja ofiara, a skutki
mojego niezamierzonego ataku nagle zniknęły.”
–
Jak ja kiedyś oberwałem z takim impetem nartami od Stjernena to
wylądowałem w szpitalu ze wstrząśnieniem mózgu, ale co będę
psuł romantyczny nastrój.
Tande
zawył głośno ze śmiechu, za co Fannemel obrzucił go pełnym
pogardy spojrzeniem.
–
Co znowu?
–
Biorąc pod uwagę różnicę wzrostu pomiędzy tobą, a Stjernenem,
wydaje mi się, że mógłby on obracać tymi nartami jak śmigłem
helikoptera i co najwyżej zniszczyłby ci fryzurę. Chociaż nie
wiem czy coś jest w stanie zniszczyć ją jeszcze bardziej.
„Koleżance
nic się nie stało i dopiero gdy się w tym fakcie upewniłem,
dostrzegłem, że ma ładne oczy. I w ogóle, że jest bardzo ładna.
Następnie zauważyłem na jej głowie charakterystyczną czapkę z
kolekcji Gregora Schlierenzauera i czar prysł.
Przynajmniej
na tamten moment, bo inaczej nie byłoby historii.
Musiałem
za długo wpatrywać się w jej czapkę, zanadto uzewnętrzniając
swoje rozczarowanie jej skocznymi upodobaniami, bo nie zapytana o
nic, wyjaśniła mi prędko:
-
Jestem jego młodszą siostrą.- Dotknęła Schlierenzauerowych
inicjałów na swojej czapce, aby podkreślić kogo ma na myśli.
Radość
życia wróciła do mnie w mig, ale nie na długo, bo doszedłem do
wniosku, że jest Austriaczką, a jak powszechnie wiadomo – Austria
i Norwegia to odwieczni rywale. Nie tylko w sporcie, jak się później
okazało, ale do tego momentu jeszcze dojdziemy.”
– Ja pierdolę, od kiedy jesteśmy z Austrią w jakimś śmiertelnym
konflikcie? I od kiedy Schlierenzauer ma młodszą siostrę? Ostatnio
miał tylko młodszego brata, a jeśli jakaś jego siostra przyszła
w ostatnim czasie na świat to ten wasz związek chyba podchodzi pod
pedofilię.
– Przestań mi przerywać czytanie swoją bezsensowną paplaniną.
To jest fikcja, idioto.
– Z całym szacunkiem, ale to nie ja streszczam swojemu kumplowi
jakieś dziwne twory internetu.
Daniel zignorował uwagę Andersa i przeszedł do dalszego ciągu
historii.
„Byłem
rozdarty pomiędzy kiełkującym uczuciem do młodej Austriaczki, a
obowiązkiem oddania konkursowego skoku. Chciałem z nią jeszcze
pogadać, ale chciałem też skopać tyłek Kotu, który miał skakać
ze mną w KO.
–
Mam na imię Daniel i zapamiętaj, proszę to imię, bo...
chciałbym jeszcze kiedyś z tobą pogadać.
-
A ja mam na imię Bianca i zapamiętaj to imię, bo będę trzymać
za ciebie kciuki najmocniej ze wszystkich twoich fanek. I będę
czekać na ciebie po konkursie tam – wskazała dłonią w stronę
sklepiku dla kibiców. - Żebyś mógł jeszcze ze mną pogadać.
Urocze,
prawda?
Bianca
Schlierenzauer trzymała kciuki tak mocno, że pokazałem środkowy
palec nie tylko wiatrowi i Kotu ale również tej wiewiórze z
Austrii. Kraft, który wcześniej wywołał dziką euforię na
Schattenbergschanze mógł sobie popatrzeć na moje plecy, a po
drugiej serii również stanąć obok mnie na podium. Jestem pewien,
że jego fryzura* skradła mi całe show, ale atencja publiki to nie
wszystko. Złoty orzeł na szczęście patrzy tylko na punkty
wywalczone w turniejowych konkursach.
Oto
zostałem pierwszym liderem Turnieju Czterech Skoczni tamtego sezonu
i czym prędzej chciałem podzielić się swoją radością z
nowopoznaną koleżanką. Pobiegłem więc w umówione miejsce i...
zamurowało mnie, kiedy zobaczyłem, że Kraft mnie uprzedził.
Podszedł do pięknej siostry Schlierenzauera i mocno ją uściskał
i choć jej twarz nie wyrażała zbyt wielkiego zadowolenia z tego
powodu, poczułem się urażony i postanowiłem nigdy więcej się do
niej nie odzywać.
Byłem
gotów zaryzykować dla niej karierę, ale skoro woli Krafta to
proszę bardzo. Jest tyle pięknych dziewczyn na świecie, czemu
miałem brać się akurat za tą zakazaną?
Tak
postanowiłem, ale po raz kolejny ktoś zrobił ze mnie okropnego
pantoflarza i niemalże padłem przed nią na kolana, kiedy weszła
mi w drogę w Ga-Pa.
–
Czekałam na ciebie w Oberstdorfie – oznajmiła, a na jej twarz
wkradło się lekkie rozczarowanie. - Miałeś przyjść po
konkursie.
–
Przyszedłem, ale byłaś zajęta – odparłem z wyrzutem,
próbując zachować resztki asertywności.
Wyczuła
o co mi chodzi. Ach, ten kobiecy szósty zmysł.
–
Nie przejmuj się Stefanem. On tylko... no wiesz. Leci na mnie.
Ale to jest jednostronne uczucie.
Słyszałeś
to? Kraft chciał sprzątnąć mi sprzed nosa nie tylko złotego
orła, ale także dziewczynę. Jego szczurowata twarz chciała
konkurować z moją. No porównaj to sobie.”
Fannemel spojrzał na poharataną po upadku twarz przyjaciela i
zastanowił się jak delikatnie przedstawić mu swoją opinię.
– Na chwilę obecną to nawet Kraft jest od ciebie przystojniejszy
– oznajmił, nie potrafiąc znaleźć łagodniejszego stwierdzenia.
– Od ciebie też. I to nie tylko na chwilę obecną – odparował
Daniel.
„Tym
razem po wygranym konkursie, prawie spadłem z tego najwyższego
stopnia podium, kiedy próbowałem wyprzedzić Krafta w drodze do
Bianci. Bardzo nie podobało mi się to, że deptał mi po piętach
zarówno w klasyfikacji turniejowej, jak i w walce o serce
Schlierenzauerówny. Choć w jednej dziedzinie życia mógłby mi dać
spokój. Dobrze, że chociaż w tym drugim przypadku wiedziałem, że
zwycięstwo mam jak w banku, bo sama zainteresowana mnie o tym
zapewniła. Szkoda, że nie zapewniła o tym Krafta, jakimś
subtelnym „Spierdalaj”.
Całe
szczęście Stefan był zbyt zajęty udzielaniem wywiadów i tym
razem mogłem porozmawiać z Biancą na spokojnie. Znaleźliśmy
miejsce z dala od ludzkich oczu, co by nikt nie dostrzegł tej zdrady
narodu, której oboje dokonywaliśmy.
Nawet
chwyciliśmy się za ręce, skandal!
Ale
robienie rzeczy zakazanych dodaje swoistego dreszczyku emocji, a tego
po dzikich bojach z Kraftem na skoczni na pewno mi brakowało.
-
Następny konkurs jest w Innsbrucku – oznajmiła moja austriacka
koleżanka, jakbym co najmniej nie żył skokami narciarskimi i nie
znał kolejności konkursów Turnieju Czterech Skoczni. - Doskonale
znam to miejsce, więc co byś powiedział, gdybym trochę cię po
nim oprowadziła?
Moje
fikcyjne „ja” było zachwycone, a ja osobiście uważam, że
Innsbruck jest głupi, o! W Alpach też nie ma nic specjalnego. Jak
powszechnie wiadomo Góry Skandynawskie są o wiele piękniejsze.
Natomiast Bergisel to bezwzględne monstrum czyhające na śmierć
skaczących z niej zawodników, a nie jedna z najpiękniejszych
skoczni świata.”
- Ktoś tu ma ból
dupy – stwierdził złośliwie Fannemel.
- Chyba ty.
- To
nie ja wywinąłem orła na słynnej Bergisel. Nie podziwiałem też
austriackich alp z perspektywy helikoptera transportującego mnie do
szpitala.
–
Czy możesz przestać mi przerywać, kiedy nie proszę cię o
komentarz?
„Nadszedł
w końcu ten dzień, kiedy musieliśmy oddać skoki na krwiożerczej
Bergisel. Może i tym razem nikogo nie zabiła ani w żaden sposób
nie uszkodziła, ale za to zrobiła coś równie okropnego.
Pozwoliła
Kraftowi wygrać.
Już
czułem jego oddech na szyi, kiedy jeszcze bardziej zbliżył się do
mnie w klasyfikacji i byłem przerażony perspektywą ostatniego
konkursu, w którym wszystko miało się rozstrzygnąć.
Wszelkie
złości i obawy zniknęły w tym samym momencie, w którym na
horyzoncie pojawiła się Bianca.
–
Ten konkurs był nudny jak flaki z olejem. Wszystko się zmieniło,
kiedy ty się pojawiłaś – wypaliłem niczym rasowy podrywacz.
Schlierenzauerówna
zaburaczyła się lekko i oznajmiła, że też się cieszy, że mnie
widzi.
–
Mam nadzieję, że pamiętasz o mojej propozycji z Ga-Pa?
–
Cały czas tylko na to czekam – odpowiedziałem nie przestając
się uśmiechać.
Bianca
zaburaczyła się mocniej i schowała się za swoimi długimi
włosami, próbując ukryć rumieńce na swojej twarzy.
Odgarnąłem
jej włosy za ucho, aby móc ją widzieć.
Ale
ze mnie romantyk.
–
Mam jeszcze parę obowiązków tutaj, ale jeśli wymienimy się
numerami telefonu to możemy się później zdzwonić.
Tak
więc zrobiliśmy, po czym pożegnaliśmy się na moment. Ja
poszedłem wypełnić obowiązki wobec mediów, a ona postanowiła
zacząć przygotowywać brata do przyjęcia faktu, iż pokochała
kogoś z norweskiej nacji:
- Gregor, co byś
zrobił gdybym zaczęła spotykać się z Norwegiem? – spytała
delikatnie.
- O nie! -
oznajmił kategorycznie jej starszy brat. - Nawet nie chcę o tym
słyszeć – dodał jakby co najmniej nie miał hopla na punkcie
Norwegii i nie spędzał z nami więcej czasu niż z Kraftem i
Hayböckiem.”
– Dziwisz mu się?
Też bym się przeniósł do innej drużyny, jakbyś zaczął
romansować z Gangnesem. Albo jakby w drużynie został tylko Bjøreng
i Forfang wpatrzeni w swoje srajfony.
– Nie masz się
czego obawiać. Nie zamierzam romansować z Gangnesem, ani nie
zamierzam kończyć w najbliższym czasie kariery, zostawiając cię
na pastwę Bjørenga,
Forfanga i ich srajfonów.
– No naprawdę,
od razu mi ulżyło.
„Gregor
kategorycznie zabronił siostrze zadawać się z Norwegami. Dlatego
umówiliśmy się przy innsbruckim łuku triumfalnym, ponieważ na
nastoletni bunt nigdy nie jest za późno. Nie pytaj mnie proszę,
dlaczego jeszcze nie byliśmy w drodze na konkurs do Bischofshofen.
Nie pamiętam czy kiedykolwiek mieliśmy pomiędzy Innsbruckiem, a
Bischofshofen czas na zwiedzanie i potajemne, miłosne schadzki, ale
pomińmy ten nieistotny fakt. W końcu to fikcja.
Obeszliśmy
cały Innsbruck wzdłuż i wszerz, dzięki temu poznałem miejsca, o
których nie miałem zielonego pojęcia. Wiedziałeś, że mają tam
coś, zwane Złotym Dachem?”
– Ta – odparł Fannemel. - Stoi przy nim taka laska w strojnej
kiecce, cała upierdolona srebrną farbą. Chyba udaje żywy posąg,
albo coś. Rusza się tylko wtedy gdy wrzucisz jej pieniążek do
koszyczka. Sprawdziłem czy rzuci dla mnie tą robotę jak wrzucę
jej 50 euro, ale wykonała tylko jeden ruch. Czyli tak jak wtedy, gdy
ktoś wrzucił jednego centa.
– Desperacja, poziom: ty.
– To był eksperyment społeczny! – usprawiedliwił się
Fannemel.
– Tak jest. Kiedy odniesiesz porażkę w jakiejś dziedzinie życia,
powiedz, że był to eksperyment społeczny.
Po tych słowach coś pacnęło go w ramię. Zabolało dosyć mocno,
mimo że nie był to ciężki przedmiot.
– Moich laczków używasz przeciwko mnie?! - oburzył się Tande
gdy spostrzegł narzędzie przemocy w rękach Fannemela.
– Ty stosujesz wobec mnie o wiele gorszy rodzaj przemocy –
odpowiedział i opadł na krzesło, czekając na kolejne ciosy w
postaci słów.
„O
dziwo, przyłapano nas dopiero w Bischofshofen po kwalifikacjach.
Które
wygrałem.
A
które odpuścił sobie Kraft.
Więc
co, do jasnej cholery, robił on przy skoczni, kiedy obściskiwałem
się z Schlierenzauerówną, chcąc w ten sposób podzielić się z
nią radością z wygranych kwalifikacji?
–
Co tu się dzieje? – spytał, jakby nie miał oczu. Choć
patrząc na jego włosy jest to wysoce prawdopodobne. Nie mógł
sobie świadomie zrobić takiej krzywdy.
Odskoczyliśmy
od siebie jak poparzeni, a Kraft niemalże zapłonął ze złości.
–
Bianca, jak możesz? – dopytywała wiewiórka kiedy w końcu
dotarło do niej „co się dzieje”. – Niech no tylko powiem o
wszystkim Gregorowi!
–
Stefan, zaczekaj! – Bianca próbowała go zatrzymać, ale nim
się obejrzeliśmy, już go nie było.
Byliśmy
skończeni.
Zawiadomiony
o wszystkim Gregor oznajmił Kraftowi, że jest niewyżytym
seksualnie mutantem z mózgiem wielkości ziarnka gorczycy (choć w
przypadku wiewiórki, należałoby raczej mówić o orzeszku)
czyhającym na dziewictwo jego siostry. Potem wyparł się jakoby
kiedykolwiek mówił źle o Norwegach, a zakaz, który nałożył na
siostrę był tylko żartem, bo koniec końców wszystko jest lepsze
dla jego siostry niż wiewióra z tlenionymi kudłami.
Ale
do nas żadna z tych informacji nie dotarła. Tkwiliśmy więc w
przekonaniu, że nie wolno nam się ze sobą spotykać.
Jak
już zdążyłeś zauważyć, Bianca jest całkiem niezła w
buntowaniu się, więc tym razem to ja chciałem się zbuntować,
mimo że na mnie nikt jawnie nie nałożył żadnego zakazu.
Postanowiłem więc popełnić największy błąd swojego życia,
choć moje fikcyjne „ja” uważało, że to najlepsze rozwiązanie
sytuacji.
Czaisz
sytuację? Kraft odpuścił kwalifikacje, które ja wygrałem, wiesz
co się w związku z tym stało. Mieliśmy ze sobą rywalizować w
pierwszej serii.
No
właśnie – mieliśmy. To z pewnością byłaby pasjonująca walka,
publiczność lubi takie rywalizacje. Ciekawe jak spodobał im się
fakt, że tylko jeden zawodnik z tej pary pojawił się tego dnia na
skoczni, rywalizując sam ze sobą.
Drugi
natomiast pobijał rekord świata w ludzkiej głupocie i spierdolił
ze swoją zakazaną ukochaną... nie mam pojęcia gdzie. Poświęcając
tym samym triumf w Turnieju Czterech Skoczni.”
–
Ale z ciebie idiota. Jak bardzo trzeba mieć nasrane w głowie, żeby
tak bez walki oddać Kraftowi Turniej.
–
Ale Kraft nie wygrał.
–
Co za niesamowite zwroty akcji. Czyżby zdyskwalifikowali go za
fryzurę?
–
Gdyby za fryzurę istniały jakieś sankcje to ja z pewnością z
automatu dostałbym tego złotego orła.
–
Nie wątpię w to.
„–
Na jaki rodzaj upośledzenia umysłowego cierpisz, Tande? –
spytał Stöckl,
gdy po północy wróciłem do hotelu niesiony skrzydłami miłości.
–
Jakieś wyjątkowo silne niedojebanie mózgowe – stwierdziłeś
ty wyskakując nagle zza jego pleców.
–
Co ci w ogóle strzeliło do głowy?! Zmarnowałeś szansę na
pierwszy od dziesięciu lat norweski triumf w Turnieju Czterech
Skoczni, ty ciołku!
Niezwykle
wyszukana obelga, muszę przyznać.
–
No ale wygrał twój rodak – powiedziałem, by jakoś go
udobruchać. – Nie cieszysz się?
W
odpowiedzi dostałem gazetą po głowie.
–
Nie cieszyłbym się nawet gdyby Kraft faktycznie wygrał. Boże,
Tande. Jak ja mam cię teraz ukarać?
–
To Kraft nie wygrał? – spytałem, kompletnie ignorując fakt,
iż trener planuje dla mnie jakąś surową karę. – Jak to?
–
Zdyskwalifikowali go w pierwszej serii, tak to. Stoch wygrał –
wyjaśnił Alex, ale po chwili chwycił się za głowę,
przypominając sobie o tym jak mocno nabroiłem. - Stoch wygrał, ale
to miałeś być ty, idioto!
–
Nic by się nie stało, jakbyście mi pozwolili jawnie spotykać
się z Biancą! - fuknąłem dramatycznie.
–
Kim, do diabła jest Bianca? I od kiedy to zabraniamy komukolwiek
z kimkolwiek się spotykać?
–
Bianca to siostra Gregora Schlierenzauera, w której zakochał się
Daniel i razem z nią ubzdurał sobie, że zostaną wygnani ze swoich
krajów, jeśli ujawnią swoją miłość – wyjaśniłeś
trenerowi, a ja zgromiłem cię wzrokiem, bo przecież byłem
nieomylny i niczego sobie ubzdurałem. Takie były fakty. Sam
Schlierenzauer to potwierdził, zabraniając siostrze spotykania się
z Norwegiem. Co z tego, że to był tylko żart, którego Bianca nie
zrozumiała?
–
Jesteś sportowcem, masz odnosić sukcesy, ale jesteś też
człowiekiem i masz prawo do miłości. Nawet do Austriaczki. Ja
pierdolę, kto ci nagadał takich głupot? Gdyby to była prawda to
ja bym już dawno zawisł w miejscu którejś z chorągiewek do
pomiaru prędkości wiatru. Miłość jest silniejsza niż konflikty,
zapamiętaj to sobie.
I
takim oto głębokim przemówieniem naszego szanownego trenera
zakończyła się ta historia. Wszyscy żyli długo i szczęśliwie,
a konflikt norwesko-austriacki został raz na zawsze pogrzebany, bo –
jak to nasz trener zaznaczył – miłość jest silniejsza niż
konflikty.”
– Ale kicha. Tak mi to przypomniało Romea i Julię, że liczyłem
na jakieś dramatyczne samobójstwo z miłości, a nie na pitolenie
Stöckla – powiedział
Fannemel, nie kryjąc rozczarowania.
– Poświęcenie zwycięstwa w TCS jest gorsze niż śmierć –
podsumował zwięźle Daniel i płynnie przeszedł do kolejnej
historii.
*Właściwa akcja opowiadania ma miejsce latem, kiedy świat jest
jeszcze nieświadomy apokalipsy, która dokona się na głowie
Stefana Krafta, ale dostałam od dziewczyn zgodę na wyprzedzenie
faktów.
______________________________
Twitter huczy od prognoz, że to Kraft wygra TCS, więc postanowiłam
trochę uspokoić nastroje. No ale koniec końców niezbyt mi się
ten rozdział podoba. Przy pierwszym rozdziale miałam trochę
większy ubaw. Chciałam Was ładniej po tym Innsbrucku oprowadzić,
ale to chyba nie jest dobre miejsce na to. Zrobię to innym razem, w
jakichś fajniejszych okolicznościach niż parodia historii
miłosnych.
O czym chciałybyście poczytać następnym razem? Mam jeszcze kilka
pomysłów w zanadrzu, ale może podsuniecie mi coś na co jeszcze
nie wpadłam? :P
PS Ja tam do Krafta nic nie mam, ale uważam, że jest stworzony do
tego, żeby się z niego ponabijać :D